wtorek, 5 lipca 2016

#8 Ania z Zielonego Wzgórza - Lucy Maud Montgomery [pogadanka]


Tytuł: Ania z Zielonego Wzgórza
Autor: Lucy Maud Montgomery
Seria: Ania z Zielonego Wzgórza
Gatunek: powieść/literatura dziecięca













 
Przy okazji wpisu Poczuj lato Book tag napisałam, że książką, do której musiałam dorosnąć (bądź w tamtym przypadku - muszę dorosnąć) jest „Roland" Stephena Kinga. Gdybym przed robieniem tagu przeczytała „Anię z Zielonego Wzgórza", zdecydowanie zajęłaby ona miejsce książki Kinga.

Myślę, że fabuła jest znana, więc będzie krótko:
Na farmie Maryli i Mateusza Cuthbertów - rodzeństwa w wieku dojrzałym, bliżej nieokreślonym, niespodziewanie pojawia się Ania Shirley. Dlaczego niespodziewanie? Ponieważ rodzeństwo decyduje się na adopcję chłopca, który byłby dla nich wsparciem i pomocą w zajmowaniu się dobytkiem, a zamiast niego w ich życiu pojawia się właśnie rudowłosa dziewczynka.

„Anię z Zielonego Wzgórza" czytałam już w podstawówce, jako lekturę obowiązkową. Gdy byłam dzieckiem chętnie sięgałam po książki, jednak do tej odczuwałam niechęć. Irytowała mnie postać Ani, która praktycznie cały czas żyła w swoim wyobrażonym świecie. Nie mówię, że sama stąpałam wtedy twardo po ziemi, nie widząc niczego poza rzeczywistością. Zdecydowanie tak nie było, jednak fantazja Ani była dla mnie zbyt naiwna, może zbyt prosta. No bo jak to tak zachwycać się drzewami rosnącymi wokół alei czy głębią stawu?
Teraz zupełnie inaczej patrzę na wyobraźnię głównej bohaterki. Być może dlatego, że sama rzadko miewam dni, w ciągu których nie zachwyciłabym się chociażby pięknem nieba. Chociaż patrząc na nie, nie wyobrażam sobie siebie latającej niczym ptak lub widoku nieba z najwyższego punktu w mieście (a myślę, że Ania miałaby ku temu skłonność ;), to o wiele bardziej doceniam szukanie piękna w codzienności, w przyrodzie. Dlatego uważam, że do tej pozycji musiałam dojrzeć. Musiałam dorosnąć do zrozumienia zachwytu Ani nad codziennością i właśnie ten zachwyt, i docenianie codzienności natury urzekły mnie podczas czytania tej książki.

Podczas lektury ujął mnie także sposób, w jaki zostało pokazane dojrzewanie bohaterki, trwajace przez całą powieść (a pewnie nawet przez kolejne części, których jeszcze nie czytałam). Czytelnik doskonale wie, czym spowodowane są te zmiany, ponieważ wyraźnie wynikają one z sytuacji przedstawionych wcześniej powieści - czy to z własnych doświadczeń dziewczynki, o których opowiada, czy też są efektem rozmów z innymi postaciami, które dzielą się z bohaterką swoimi spostrzeżeniami. Bardzo podoba mi się ten motyw, ponieważ pokazuje, jaki wpływ mają na Anię sytuacje codzienne - co spokojnie można przełożyć także na doświadczenia każdego z nas.

Sięgnęłam po tę pozycję, bo na mojej półce stoi cała seria o Ani, więc połączyłam ten fakt z bookathonowym zadaniem "Początek serii". Szczerze mówiąc, jestem bardzo zaskoczona wrażeniem, jakie wywarła na mnie ta książka. Nie spodziewałam się, że „Ania z Zielonego Wzgórza" spodoba mi się na tyle, żeby chcieć poznać jej dalsze losy z ciekawości, a nie zobowiązania które odczuwałam patrząc na łypiący na mnie z półki cykl. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz