czwartek, 31 marca 2016

Marcowy WRAP UP i kwietniowy TBR

Hej, cześć!

Dzisiaj chcę podzielić się z Wami moimi marcowymi podbojami i kwietniowymi planami czytelniczymi. Zapraszam!

* książki doklejone pochodziły z bibliotek i już zostały oddane, więc zapozować mogły jedynie w takiej formie.

W marcu udało mi się przeczytać 5 książek i 4 nowelki. 

Miesiąc rozpoczęłam od ostatniej części House of cards, czyli „House of cards. Ostatnie rozdanie.". Czytając ją czułam się strasznie źle ze świadomością, że to już ostatnie spotkanie z moim ulubionym Francisem. Może nie jest to pierwsza postać literacka, którą polubiłam, ale zdecydowanie do niego najbardziej się przywiązałam! Książka - tak samo jak cała seria - zdecydowana jest polecenia. Kto nie czytał - niech nadrabia koniecznie!

Kolejną książką było „19 razy Katherine" Johna Greena. Sięgnęłam po nią, ponieważ książki tego autora czyta mi się bardzo szybko, traktuję je jak weekendówki. Chociaż nie wszystkie pozycje tego autora trafiły w mój gust i wymagania, to pomagają mi odstresować się po tygodniu na uczelni.

O następnej serii mogę powiedzieć, że w moje ręce trafiła przypadkiem. Jakoś częściej zaczęłam trafiać na recenzje różnych książek autorstwa Colleen Hoover, przez co doszłam do wniosku, że głupio nie przeczytać chociaż jednej, skoro jest o kobiecie tak głośno. Traf chciał, że w bibliotece akurat napatoczyłam się na „Hopeless". Więc wzięłam. I nie żałuję. Po skończeniu pierwszej części, od razu poszłam do biblioteki po kolejną. Tę serię (nie pojedynczy tom!) również zaliczam do weekendówek, ale z innego powodu - po prostu ją pochłonęłam! Ale.. więcej pisałam o niej w recenzji.

Jako ostatnie w marcu przeczytałam twórczość Sary J. Maas, a mianowicie nowelki „Zabójczyni" z cyklu „Szklany Tron". Było to moje pierwsze spotkanie z Celaeną, lecz na pewno nie ostatnie. Więcej na jego temat planuję napisać już niedługo.


A co zamierzam przeczytać w kwietniu?


Będzie to dla mnie miesiąc pod hasłem „(wy)pożyczone", ponieważ żadna z książek nie jest moja, a składa się wyłącznie ze zdobyczy bibliotecznych. Rodzynkiem jest „Wybacz mi, Leonardzie" Matthew Quicka - pozycja ta jest własnością koleżanki. Na razie Leonrda zaliczam do weekendówek, chociaż z opisu wynika, że nie jest to niewymagająca młodzieżówka.
Z tego grona najbardziej nie mogę się doczekać „Futu.re" Dmitrija Glukhovsky'ego, pomimo że pod względem objętości będzie najcięższą książką. Czytałam już „Metro 2033" tego autora, po którym mam dobre wspomnienia. Mam nadzieję, że ta pozycja również mnie wciągnie i nie zawiedzie, ponieważ jestem jej naprawdę ciekawa i mam wobec niej pewne oczekiwania.
 

A Wy jakie macie plany czytelnicze na najbliższy czas? :)

3 komentarze:

  1. Fajny post i ciekawe książki

    OdpowiedzUsuń
  2. Moje plany czytelnicze to przeczytać cały stosik ze stolika, czyli pół biblioteczki, która wala się po pokoju :)

    OdpowiedzUsuń