„W
dzisiejszych czasach, gdy na człowieka czyha mnóstwo pokus,
gdy
majątek i wpływy są oznakami prestiżu, gdy to, ile masz
pieniędzy,
kogo znasz i co możesz załatwić, oznacza też,
jak
dużym szacunkiem darzą cię ludzie,
bardzo łatwo wpaść w
fałszywe koleiny i stracić z oczu wartości i ideały.”
W jednej z katowickich parafii zamordowano księdza. Proboszcz Antoni
Nosol znany z głoszenia radykalnych poglądów z ambony i w
internecie, został odnaleziony w jednym z konfesjonałów z
poderżniętym gardłem. Całe szczęście świadkowie dość szybko
typują mordercę. Sprawa zostaje przydzielona komisarzowi Pawłowi
Góralczykowi, który obecnie nie jest w najlepszej formie życiowej.
Mężczyzna musi odnaleźć zabójcę sławnego duchownego, ale też
uporać się z własną trudną przeszłością.
Wydaje się, że głównym
bohaterem „Winy” jest właśnie
komisarz Paweł Góralczyk,
ale jest on tylko jedną z postaci, dzięki którym przeżywamy
akcję. W
każdym rozdziale fabułę
poznajemy na przemian z
kilku perspektyw – między
innymi osób
zaangażowanych w śledztwo, jak i podejrzanych bohaterów. Podobały
mi się zwłaszcza części
ze strony Dawida Kwieka – mężczyzny osądzonego
o morderstwo proboszcza Nosola. Wiemy,
gdzie się ukrywa, ale poznajemy też jego
motywacje i przemyślenia w tej niełatwej
sytuacji.
Autor przedstawia nam charakterystykę bohaterów poprzez wydarzenia
i rozmowy, a nie suche opisy. W „Winie” ma to złą i dobrą
stronę, ponieważ momentami poznawanie
postaci
odbywało się w nienaturalnych sytuacjach. Na
przykład o tym, że Paweł
Góralczyk będzie prowadzić sprawę zmarłego proboszcza Nosola
dowiadujemy się, gdy ten odbiera
telefon… w czasie własnej wizyty lekarskiej. W
„Winie” takich kwiatków jest kilka, ale przymknęłam na nie oko
tłumacząc je prawem do błędów debiutującego autora. W
tej sytuacji zaletą jest fakt, że
pisarz
nie wyłożył przed czytelnikiem kilkuakapitowej charakterystyki
danej postaci, nawet jeżeli sytuacje,
w których ich poznajemy, niekoniecznie miałyby miejsce w
rzeczywistości.
Autor
w „Winie” nie atakuje kościoła katolickiego, ale zwraca uwagę
na jego wewnętrzne
słabości. Na
okładce w notce
o autorze Piotra
Wójcika nazwano
„lewicowym katolikiem”, co
też wpłynęło na mój
odbiór fabuły.
Choć przez treść
książki pisarza
nazwałabym „katolikiem myślącym”, ponieważ
poruszył
problemy
etyczne, których
rozwiązanie nie zawsze jest czarne lub białe. Cieszę się, że
tego typu trudnościami
zajęła się
osoba nieszukająca sensacji poprzez skupianie się w
książce na skandalach
kościelnych, ale choć na
okładce zadeklarowana jako katolik.
Zdecydowaną zaletą „Winy”
jest też wycieczka po Katowicach, którą gwarantuje nam autor!
Zazdroszczę osobom, które mieszkają w tym mieście lub po prostu
je znają, ponieważ dzięki częstym umiejscowieniom akcji na
konkretnych katowickich ulicach, będą mieć dodatkową przyjemność
z lektury… jeżeli można tak powiedzieć o wyobrażaniu sobie nie
zawsze przyjemnych
wydarzeń w znajomych miejscach.
Zakończenie książki jest
dobre,
nie tylko w kontekście rozwiązania sprawy morderstwa
proboszcza Nosola.
Ostatnia scena z „Winy”
wprowadza nas w
wydarzenie, od którego może zacząć się następna część
serii kryminalnej Metropolia. Generalnie
„Wina” jest dobrym debiutem,
wybaczam autorowi popełnione błędy początkującego
i czekam na możliwość sprawdzenia,
jak Piotr Wójcik rozwinie
się w roli pisarza.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję wydawnictwu Dragon.
Myślę, że mogłabym sięgnąć po tę książkę. 😊
OdpowiedzUsuń