Gatunek: kryminał
Wydawnictwo: Filia
Gina wracając z dziećmi do domu dostrzega, że część jej domu została
zburzona przez kierowcę, który uderzył samochodem w ścianę garażu. Po
wjechaniu na posesje kobietę od razu otacza policja i niemal siłą
wyciąga z auta. Okazuje się, że w garażu, który Gina traktowała jako
warsztat swojego męża – Mela, znajdują się ciała martwych dziewcząt.
Kobieta zostaje podejrzana o współudział w morderstwach, przez co ona i
dzieci zmuszeni są do zmiany tożsamości i ciągłej ucieczki przed
zagrożeniem ze strony społeczeństwa żądającego zemsty. Nikt nie wierzy,
że Gina mogła nieświadomie poślubić mordercę oraz nie wiedzieć, co
dzieje się za ścianą w jej domu.
Zacznę od dobrej strony tej
powieści, a jest nią uczestniczenie w życiu rodziny zbrodniarza, bez
jego osoby. Czytelnik poznaje Mela wyłącznie z opisów jego żony oraz na
podstawie opisów zbrodni, których się dopuścił. Tak naprawdę, strony, na
których pojawia się on sam, można policzyć na palcach obu rąk. Rzadko
zdarzają się też książki opisujące doświadczenia rodziny po zbrodni, a w
„Żonie mordercy” właśnie w nich czytelnik jest na bieżąco, poznając ich
traumatyczne przeżycia jedynie z retrospekcji.
Czy jest to
thriller psychologiczny? Być może, pod warunkiem, że nie będziemy
skupiać się na portrecie psychologicznym głównej bohaterki. Niestety ja
to zrobiłam, co bardzo utrudniło mi lekturę. Gina Royal, a raczej Gwen
Proctor, bo tak po zmianie tożsamości nazywa się główna bohaterka, jest
postacią niezwykle irytującą. Kojarzy mi się z greyową Anastasią, z tym,
że ta nie rozpada się na miliony kawałków, ale równie często pisze o
tym, jak to bardzo nie ufa ludziom, bądź nie może im ufać (w pewnym
momencie czytelnikowi jest to przypominane co dwie strony). Nie jest to
jedyna wada bohaterki, ale pozostałymi obciążyłam autorkę, o czym
napiszę za chwilę.
Sama książka też ma wiele błędów. Postaci
potrafią w tym samym dialogu zwracać się do siebie per pan/pani, nagle
bez problemu przejść na „ty”, po czym mieć pretensje do siebie, że nie
używają formy oficjalnej. W kilku miejscach odniosłam wrażenie, że
autorka nie zna podstaw procesu rozwoju człowieka pod względem
emocjonalnym (Gwen jest zaskoczona okresem buntu, który przechodzi jej
nastoletnia córka) i poznawczym (kobietę dziwi fakt, że jej syn pamięta
coś z czasu, gdy miał 4 lata). Mnie za to zaskoczył fakt, że dzieci w
ostatnim tygodniu szkoły przed wakacjami mają zadawane pokaźne prace
domowe, których odrobienie zajmuje kilka godzin, ale być może
rzeczywiście tak wygląda edukacja w Tennessee.
Dobrze, żeby nie
był aż tak negatywnie, skupię się jeszcze na poruszonym w książce
problemie haterów internetowych, wobec których Gwen codziennie
praktykuje „Patrol Psycholi”, czyli kontrolowanie, czy do internetu nie
wyciekły informacje dotyczące miejsca przebywania rodziny. Owi
„psychole” są osobami, które regularnie od dnia wyjścia na jaw morderstw
dokonanych przez Mela, anonimowo na forach grożą kobiecie i jej
dzieciom – słownie oraz poprzez brutalne fotomontaże.
„Żona
mordercy” jest pierwszym tomem cyklu Stillhouse Lake. W Stanach
Zjednoczony została wydana druga część, a trzecia zapowiedziana jest na
2019 rok, jednak moja znajomość historii Gwen zdecydowanie skończy się
na „Żonie mordercy”.
Szkoda, że się rozczarowałaś. Ja póki co nie planuję czytać tej książki.
OdpowiedzUsuń