Gatunek: kryminał
Wydawnictwo: Filia
Przyznaję, że po wcześniejszych
książkach Maxa Czornyja miałam wobec „Najszczęśliwszej”
spore oczekiwania. Niestety muszę jednak napisać, że czytanie tej
pozycji nie sprawiło mi żadnej przyjemności. Uważam, że ta
książka jest potknięciem Czornyja na
początkach jego literackiej kariery.
Znudzony rozmowami z wielbicielami i artystami Dawid Kaster wymyka
się do baru z żoną, Iloną, ze swojego wernisażu, ponieważ
kobieta chce mu przekazać na osobności dobrą wiadomość. Ich
radość nie trwa jednak długo. Chwilę po wyjawieniu szczęśliwej
tajemnicy, mężczyzna odnajduje w łazience zamordowaną żonę...
Cztery lata po zabójstwie Ilony, Dawid układa sobie życie na nowo
– nie maluje, ma nowe mieszkanie, jest w związku z młodszą o
dziesięć lat Magdą. Mężczyzna nie może jednak zapomnieć o
Ilonie, ale nie z powodu dawnej miłości. Dawid dostaje liściki
napisane charakterem pisma żony, w dodatku zawierające informacje,
o których tylko ona mogła wiedzieć...
Główny bohater, Dawid, jest postacią nijaką. Ułożył sobie
życie na nowo i tak naprawdę pogodził się z morderstwem Ilony.
Często odnosiłam wrażenie, że o zamordowanej żonie przypominał
sobie tylko wtedy, gdy otrzymywał tajemnicze wiadomości. Można by
to było zrzucić na fakt, iż fragmenty dotyczące jego relacji z
Iloną są tylko na początku książki, ale patrząc na opisy
związku Dawida z Magdą, również otrzymujemy obraz osoby
nieciekawej i nierealnej. Świadczy o tym fakt, że „będąca w
szczęśliwym związku” Magda nie wie, ile lat ma jej wybranek, a
wydaje mi się, że w rzeczywistości jest to jedna z podstawowych
informacji, które się wie na temat partnera, z którym w dodatku
mieszka.
„Najszczęśliwsza” ma w sobie za dużo zbędnej treści. Max
Czornyj napisał wiele zdań, które nie pchają fabuły do przodu, a
jedynie wypełniają strony, bo nie oszukujmy się, ale porównywanie
czasu środkowoeuropejskiego z czasem atomowym nie jest istotne dla
fabuły. Czytelnik dowie się też na czym polega dieta
Montignaca oraz jak opiekować się tamagotchi. Dawid poświęca
swojemu podopiecznemu o imieniu Snickers bardzo dużo czasu, co autor
uznał za interesujące na tyle, że często porusza wątek pociechy,
poświęcając mu za
jednym razem nawet pół strony.
Kto czytał cykl poświęcony
komisarzowi Deryło ten wie, że Max Czornyj nie stroni od
niepochlebnych wobec kościoła haseł. W przypadku
„Najszczęśliwszej” jest tak samo. Mam wrażenie, że autor
podąża przetartymi przez siebie szlakami, trzymając się
sprawdzonego schematu
i manifestując te same sensacyjne hasła.
Trzeba też wspomnieć o nadmiarowych przekleństwach, które nie
były konieczne dla treści, a kłócą się z kreowanym wizerunkiem
eleganckiego Maxa Czornyja.
Po lekturze mogę doradzić, aby
zwrócić uwagę na to, komu autor zadedykował „Najszczęśliwszą”
i mieć to tyłu głowy w czasie czytania. Generalnie książka
została napisana w szczytnej intencji, ale niestety, żeby poznać
ją w posłowiu autora.. trzeba do niego dotrzeć. Muszę
przyznać, że wybitnie byłam ciekawa, co Max Czornyj ma do
powiedzenia na temat tej
powieści, a przed
ostatnim rozdziałem zastanawiałam się, co ma na swoje
usprawiedliwienie, w jakim
celu tak właściwie „Najszczęśliwsza” została napisana.
Ostatnim akapitem recenzji zaintrygowałaś mnie dość mocno, więc na pewno sięgnę po tę książkę. 😊
OdpowiedzUsuńcóż.. wszystkimi wcześniejszymi ostrzegałam :x
OdpowiedzUsuń