wtorek, 14 marca 2017

#26 Syreny - Joseph Knox


Tytuł: Syreny
Autor: Joseph Knox
Gatunek: kryminał
Wydawnictwo: Otwarte








Kilkunastoletnia córka posła dołącza do grona Syren, czyli kobiet pracujących ciałem, ale także sprzedających popularną w światku mafii „ósemkę” (szerzej znanej jako „heroina”) dla największego dilera narkotyków w okolicy. Do Aidana Waitsa, policjanta z nadszarpniętą przeszłością, zgłasza się sam ojciec dziewczyny, prosząc, o odnalezienie jej. Nie da się ukryć, że dawne przewinienia detektywa pozwalają mu wejść głębiej w zdeprawowany świat i poznać także sprawy, które będą mieć istotny wpływ nie tylko na niego, ale też na bliskie mu osoby.

Sięgając po „Syreny” spodziewałam się kolejnego kryminału, w którym ktoś umiera/znika, a dobrzy policjanci po mniejszych bądź większych zawirowaniach odnajdują tę osobę. Poniekąd tak jest, jednak nie podejrzewałam, że wpakuję się w świat, gdzie nawet detektyw zaangażowany w sprawę, ma nieciekawą przeszłość (co tak naprawdę w pewnym stopniu działa na jego korzyść w środowisku Syren). W tej książce nie ma nic dobrego. Czytelnik jest rzucony w zdeprawowany świat pubów zarządzanych przez najbardziej wpływowego dilera narkotyków. O ile na początku lektury może być to rażące, spokojnie – po kilku stronach akceptacja norm panujących w nielegalnym światku sama przychodzi i staje się czymś naturalnym.

Ciekawy jest fakt, iż Joseph Knox osadził akcję w mieście, w którym się wychowywał. Autor doświadczył pracy w barze, więc kto wie, czy opisane sytuacje nie zostały podparte obserwacjami z tego czasu? Zachęcające jest też obcowanie autora z książkami kryminalnymi, ponieważ jest on związany z branżą księgarską. Widać, że Knox jest pasjonatem literatury tego gatunku, ponieważ wie, co należy dać czytelnikowi i jak budować napięcie, aby od książki nie można było się oderwać.

Niestety, pomimo świadomości zachcianek czytelnika, w pewnym momencie coś zaczęło iść nie tak. Odniosłam wrażenie, że autor miał dużo pomysłów na akcje (co jest zdecydowanym pozytywem), ale brakowało mu czasu (a raczej „stron”) na opisanie jej, kosztem budowania napięcia z pierwszej połowy książki. Nie chcę przez to powiedzieć, że nagle treść zostaje spłycona, ale nie w moim odczuciu nie została zachowana proporcja w dawkowaniu czytelnikowi emocji – o ile na początku dzieje się dużo i książkę rzeczywiście się pochłania, tak w pewnym momencie poczułam się nieco przytłoczona wydarzeniami. Wiem, że przez to nie wszystko z fabuły „przeżyłam”, czego bardzo żałuję.

Wady tłumaczę sobie faktem, iż „Syreny” są debiutem Knoxa i jeżeli spojrzeć na tę powieść przez ten pryzmat, to jest to naprawdę odważny i oryginalny pomysł na swoją pierwszą publikację na rynku wydawniczym. Sama nie spotkałam się jeszcze z literaturą z gatunku urban noir i gdy pojawi się kolejna książka tego autora (a jestem pewna, że będzie to miało miejsce), to na pewno po nią sięgnę – trochę dla przeczytania kryminału z życia niecodziennego, a jednak toczącego się w „naszym świecie”, a trochę dla sprawdzenia, jak Knox opracował swoje mnóstwo pomysłów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz